Działdowo - nauczyciele

Tutaj znajdziecie informacje o wspaniałych nauczycielach, którzy wytrwale prowadzili mnie przez zawiłe ścieżki nauki i muzyki. Materiały czerpałem z własnej pamięci i artykułów prasowych zbieranych przez wiele lat. Niech to będzie mój skromny ukłon dla tych, bez których nie byłbym tym, kim jestem teraz.

  Informacje ogólne    Herb   Zamek    Wieża    Szkoła muzyczna    Nauczyciele   Fotografie 
  Franciszek Bonk    Jan Witkowski    Lucjan Zalewski  

Jan Witkowski urodził się 3 marca 1923 r. w Działdowie, w rodzinie która mieszkała w tym mieście od dawna trudniąc się kupiectwem. Rodzice Jasia prowadzili sklep z butami usytuowany przy placu Mickiewicza.
Podczas II wojny wraz z rodziną został przesiedlony do pobliskiego Sarnowa, a jego rodzinny dom zajęli okupanci. Aby zarobić na życie i pomóc rodzicom w ciężkich czasach zajął się podczas wojny wyrabianiem pierścionków z monet oraz lutowaniem garników. Opanował sztukę gry na akordeonie, lubił także grać na pianinie. Po wojnie wrócił do Działdowa i kontynuował w Liceum Ogólnokształcącym przerwaną naukę. W 1974 roku rozpoczął studia na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu na Wydziale Matematyki, Chemii i Fizyki. Ukończył je w 1952 r. Chciał powrócić do Działdowa, ale nie od razu było to możliwe.
- To były bardzo trudne lata - opowiada żona Jana Witkowskiego, pani Krystyna. - Mąż otrzymał tak zwany nakaz pracy i musiał jakiś czas pracować w Prabutach w tamtejszym Studium Dla Przedszkolanek. Dyrektorką studium była babka Jacka Kawalca, podobno herod-babka, chociaż niewielkiego wzrostu - wspomina z uśmiechem pani Witkowska. Po dwóch latach profesor wrócił do Działdowa i od razu podjął pracę w Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Żeromskiego przy ul. Grunwaldzkiej. W liceum pracował bez przerwy do 1985 r. kiedy to przeszedł na emeryturę. Nie chciał tracić kontaktu z młodzieżą dlatego kolejnych dziesięć lat poświęcił szkole, pracując na pół etatu.
Swojej pracy poświęcał się całkowicie, wychowując pokolenia inżynierów architektów i matematyków. Jego uczniowie zawsze mówią o nim z nutą ciepła, nostalgii i ogromną wdzięcznością.
- Profesor lubił zmuszać uczniów do myślenia, poprzez zadawanie podchwytliwych pytań - mówiła jedna z dawnych uczennic. - Pamiętam taką historyjkę gdy skierował do klasy pytanie, które brzmiało: Ile punktów ma prosta? Cała klasa intensywnie myślała, Nie byłam orłem z matematyki, ale postanowiłam odpowiedzieć, że nieskończenie wiele i dostałam piątkę. Do dziś pamiętam tą chwilę, ponieważ profesor cieszył się razem ze mną.
Jan Witkowski, na którego uczniowie między sobą wołali żartobliwie Jasiu, nie tylko świetnie przekazywał innym to co sam umiał, potrafił również się bawić żartować oraz wyrozumiałym okiem spojrzeć na uczniowskie słabości.
- Któregoś dnia poszedłem do łazienki, aby w ukryciu zapalić papierosa - opowiada jeden zabsolwentów LO.
- Byłem przekonany, że żaden nauczyciel mnie nie zauważył. Po chwili słyszę pukanie do drzwi łazienki i głos profesora, który pyta "A ty, który tam palisz to jak się nazywasz?" Niewiele myśląc przedstawiłem się pierwszym nazwiskiem, które przyszło mi do głowy, oczywiście przez drzwi. "Ja nazywam się Chechłowski" Kiedy profesor to usłyszał odpowiedział powolutku "Ej ty W... ty to się Chechłowski nie nazywasz". Skruszony i czerwony jak burak wyszedłem z łazienki.
Oprócz zamiłowania do matematyki Jak Witkowski starał się zawsze przekazać swoim uczniom ogromną kulturę osobistą.
- Przy nim po prostu nie można było zachować się niekulturalnie, miał takie jasne oczy - wspomina była uczennica. Obok nauczania profesor czynnie zajmował się astronomią i muzyką. Śpiewał w chórach, brał udział w życiu społecznym Działdowa. Umarł nagle latem 2000 r. wybierając się na kolejny występ chóru kościelnego, który miał koncertować w Koszelewach.
- Prasowałam koszulę, gdy usłyszałam w przedpokoju upadek - mówi pani Krystyna W. - Umarł tak cicho jak żył, tak jakby nie chciał nikogo sobą absorbować.
Ja od profesora przejąłem to, że też tak jak On zadaję po każdej lekcji zadanie domowe, staram się też dbać o to aby zapis na tablicy był estetyczny, zwłaszcza jeśli sa to ułamki zwykłe, a trudne zadanie miało dodany pisemny komentarz. Profesor lubił, kiedy w rozwiązaniu zadania były komentarze i spostrzeżenia w stylu: "Zauważmy, że".



Contents copyright by JENDREK and Zbigniew Komorowski. All rights reserved.